Od czasu, kiedy zaczęła się pandemia, spotkania sopockiej Wspólnoty OCDS (a także rekolekcje) odbywają się głównie online. A odkąd „dołączyły” do nas dwie Wspólnoty: elbląska i nowo powstająca brzeska (z Brzegu nad Odrą), stało się to już normą, bo nie ma innej możliwości.
Ci, którzy nie wiedzą, jak to wygląda „od kuchni”, dziwią się czasem, dlaczego podczas transmisji w kaplicy może przebywać tak mało osób. Tymczasem już przy wejściu rzuca się w oczy niezliczona ilość kabli, kabelków, przedłużaczy, wtyczek, skrzynek, skrzyneczek, mikrofonów… no i, oczywiście, kamer. Ich montaż, wraz ze sprawdzeniem wszystkich połączeń, trwa około godziny. Demontaż – niewiele krócej. Mimo że mam wykształcenie techniczne, za każdym razem zadaję sobie pytanie – jak w tym wszystkim można się połapać i nie pomylić, co wetknąć do czego… Tym bardziej, że za każdym razem trzeba wszystko łączyć i rozłączać na nowo. Naszemu nieporadnemu przeciskaniu się przez tę plątaninę towarzyszy szept o. Bertolda: „tylko uważajcie, żeby nie deptać po kablach, bo się łatwo łamią i szumy zakłócają transmisję”. Tak wygląda proza. A przecież niewielka kaplica Ojców sopockich wciąż pozostaje miejscem obecności Boga, intymnego spotkania z Nim, a także poszukiwania odpowiedzi na pytania fundamentalne, przy czym dzięki zdobyczom techniki znajduje również swoje przedłużenie w naszych domach, przed ekranami monitorów i smartfonów. Ta przedziwna koegzystencja sacrum i profanum pomaga uświadomić sobie, jak obie te sfery w rzeczywistości się przenikają i jak są sobie wzajemnie potrzebne.
W takiej atmosferze od 4 do 6 czerwca przeżywaliśmy nasze doroczne wspólnotowe rekolekcje, prowadzone przez naszego Asystenta – o. Bertolda na temat: „Św. Józef jako mąż opatrznościowy”. Data, temat i rekolekcjonista zostały uzgodnione jeszcze w grudniu, kiedy wszystkie spotkania wisiały pod znakiem zapytania, a zamysł rekolekcji opartych „na” kamerze, o. Asystencie sopockim i św. Józefie, zdawał się być najbardziej realny i aktualny – tym bardziej, że św. Józef jest Patronem Wspólnoty sopockiej a papież właśnie ogłosił rok Jemu poświęcony.
Pan przygotował dla nas na ten czas czytania o uzdrowionym Tobiaszu, ubogiej wdowie wrzucającej do skarbony wszystko, co miała na swe utrzymanie; o matce i braciach stojących na dworze i o tych wszystkich, którzy pełniąc wolę Bożą, stają się bratem, siostrą i matką Jezusa… Ojciec Bertold połączył refleksję nad czytaniami z myślą o św. Józefie, którego Kościół identyfikuje jako człowieka opatrznościowego (i tak go przyzywa, i tak mu się zawierza). Drugi dzień rekolekcji postawił nas wobec prawdy, że aby obficie doświadczać działania Bożej Opatrzności, a tym bardziej – by stawać się jej „narzędziem”, trzeba nauczyć się samemu wydawać Bogu wszystko. Kto bowiem siebie nie skąpi i chętnie się ofiarowuje, ten nie tylko sam doświadcza Boga, ale ukazuje Go i „przynosi” innym. Ostatniego dnia zmierzyliśmy się z kwestią posłuszeństwa i pełnienia woli Bożej. Tym razem całość rozważania była opatrzona licznymi opowieściami z życia św. Rafała Kalinowskiego, a także z życia własnego o. Asystenta i innych osób.
Dla mnie najistotniejsza była kwestia ODDANIA BOGU WSZYSTKIEGO BEZ LĘKU, oporu i bez swoistych ludzkich zabezpieczeń, by to sam On mógł człowieka napełnić wszystkim i poprzez niego działać. I wtedy to, że ktoś, mimo iż sam nie czuje się do tego zdolny, to przecież może podjąć się wielkich wyzwań – np. w męskiej klasie, niezbyt rozmodlonej, znaleźć piętnastu chłopaków odmawiających codziennie różaniec czy też pełnić w stosunku do innych (niejako w Jego imieniu) rolę formatora… już nie budzi ani zdziwienia ani zdumienia.
I tak jak św. Teresie od Jezusa rondle i garnki nie przeszkodziły w kontemplacji, tak nas kable i kabelki nie zamknęły w samej prozie życia, a myśl Boża, oderwawszy na chwilę od ziemi, przywróciła nas do niej zmienionych, bo przynajmniej wolitywnie oddanych Bogu.