Ten wywiad z s. Jadwigą Ciechorską OCDS był już publikowany na łamach (ŻKwŚ) kilka lat temu. Teraz jednak w tytule można by już podać dokładną liczbę – 64; tyle bowiem lat swojego życia śp. Jadwiga Ciechorska przeżyła jako tercjarka, wierna karmelitańskiemu charyzmatowi do ostatniego tchnienia. Odeszła do Pana 18 lipca 2019 r. w wieku 95 lat. Dziękując Bogu za życie śp. s. Jadwigi, bez reszty oddane Kościołowi i Karmelowi, przeczytajmy jeszcze raz o tym, co – z właściwą sobie skromnością – s. Jadwiga powiedziała o wypełnianiu powołania świeckiego karmelity.
15 maja 1955 r. to data przyjęcia Siostry do wspólnoty Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych w Łodzi. Powołanie do życia tercjarki rodziło się więc w latach bardzo trudnych dla polskiego Kościoła, w mrocznych czasach stalinowskich, kiedy religia była prześladowana. Jak z perspektywy tylu lat Siostra wspomina początki swojego życia charyzmatem karmelitańskim?
Do kiedy sięgam pamięcią fascynowało mnie życie zakonne. Pozostawałam pod wielkim urokiem zakonnic spotykanych w moim mieście, gdzie prowadziły różne placówki kościelne i powiatowe. Ponieważ prawo kanoniczne w latach powojennych zabraniało jedynakom (jako jedynym opiekunom rodziców na ich starość) wstępowania do regularnych zgromadzeń, dojrzewał we mnie zamiar wstąpienia do Trzeciego Zakonu św. Franciszka. W 1952 r. poznałam jednak Karmel w Czernej, dokąd pojechałam na rekolekcje dla nauczycielek. Podczas trzeciego pobytu w Czernej w 1954 r. zamieszkałam w pokoju z panią Heleną Żeśko z Łodzi. Zauważyłam, że pani Helena nosi duży brunatny szkaplerz. Wyjaśniła mi, że należy do Trzeciego Zakonu Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel i św. Matki Teresy. Przekazała mi też wiele informacji dotyczących życia charyzmatem Świeckiego Karmelu, a przy pożegnaniu podała swój adres w Łodzi i pouczyła, jak podjąć starania o ewentualne przyjęcie do łódzkiej kongregacji Trzeciego Zakonu.
To były czasy, kiedy wszyscy bali się komunistycznych represji. Chociaż Stalin już nie żył, to terror panował w dalszym ciągu, więc przynależność do stowarzyszeń religijnych nie była popularna. Jednak mnie myśl o wstąpieniu do Świeckiego Zakonu nie dawała spokoju. Korzystając z pośrednictwa p. Żeśko, jeszcze w 1954 r. zostałam kandydatką, a 15 maja 1955 r. w salce katechetycznej pod kościołem Ojców Karmelitów Bosych w Radogoszczu na przedmieściu Łodzi, celebracji moich obłóczyn dokonał ówczesny dyrektor Trzeciego Zakonu w Łodzi – o. Makary od Dusz Czyśćcowych. Odbywało się to w ukryciu, ponieważ jeszcze w latach 40. wszystkie stowarzyszenia katolickie, w tym trzecie zakony, zostały zlikwidowane przez komunistów, a my zbieraliśmy się „nielegalnie” w dolnej kaplicy pod kościołem, oficjalnie jako czciciele Matki Bożej Szkaplerznej. Dopiero po październiku 1956 r. wyszliśmy z podziemia do kościoła – wtedy zwiększyło się zainteresowanie wstępowaniem do Świeckiego Zakonu.
Jak liczna była w latach pięćdziesiątych wspólnota w Łodzi?
Ponad 70 osób. Świecki Zakon Karmelitański w Łodzi został założony w 1931 r. i jeszcze przed wojną znacznie się rozrósł. Kiedy wstępowałam (miałam wówczas 31 lat), wszystkie siostry były ode mnie starsze i wraz z przełożoną Euzebią Kadyńską bardzo się cieszyły, że przybywa ktoś młody, pracujący zawodowo, spoza Łodzi. Zostałam bardzo serdecznie przyjęta przez wspólnotę. Byłam w nowicjacie sama; dopiero na przełomie lat 50. i 60. zaczęły się mnożyć powołania, szczególnie gdy dyrektorem był o. Mieczysław Woźniczka.
Przez 40 lat przynajmniej raz w miesiącu podróżowała Siostra z Aleksandrowa Kujawskiego do Łodzi. Czy ta duża odległość do miejsca spotkań wspólnoty była dla Siostry uciążliwa?
Nie, mimo że w latach 50. zwykłe pociągi parowe, takie z drewnianymi siedzeniami dla pasażerów, jechały do Łodzi 5 godzin. W Łodzi tramwajem lub autobusem udawałam się na nocleg – początkowo najczęściej w mieszkaniu przełożonej s. Jadwigi Sawickiej lub innej dobrej siostry. Potem zatrzymywałam się u sióstr w klasztorze klauzurowym na Julianowie przy ul. Świętej Teresy 6. Spotkania wspólnoty odbywały się w trzecią niedzielę miesiąca, która wg starej reguły jest przeznaczona dla Trzeciego Zakonu. Zaczynały się po południu – w programie była konferencja, Droga Krzyżowa lub inne nabożeństwo i Msza św. o godz. 18:00. Do Aleksandrowa wracałam często w niedzielę w nocy, ale nie było niebezpiecznie – kiedyś pociągi były zawsze pełne ludzi, nigdy nie wracałam sama. Potem, po erygowaniu wspólnoty w Toruniu, na spotkania już miałam blisko.
Które osoby z pierwszych lat przynależności do wspólnoty w Łodzi są szczególne drogie pamięci Siostry?
Pamiętam i drogie mi są wszystkie osoby, ale z grupy kilkudziesięciu nieżyjących już sióstr chciałabym przypomnieć postać s. Teresy Benigny od Najświętszego Serca Pana Jezusa – Euzebii Kadyńskiej, przez 11 lat dźwigającej ofiarnie urząd przełożeństwa w latach stalinowskiego terroru, s. Teresy Magdaleny od Jezusa – Zofii Kwaśniewskiej, wieloletniej mistrzyni nowicjatu, nauczycielki historii i patriotki oraz s. Teresy Jadwigi od Krzyża – Jadwigi Sawickiej, sprawującej urząd przełożonej przez 11 kadencji – 33 lata.
Głębokie życie wewnętrzne cechowało też s. Kalinę Kowalczewską z Zadzimia. Ich świetlane sylwetki niech będą wzorem dla nas i dla tych, którzy przyjdą po nas.
Łódzka wspólnota powierzyła Siostrze zadanie odtworzenia kroniki zniszczonej podczas wojny. W jaki sposób udało się zrekonstruować ćwierć wieku działalności?
Prowadzona przed wojną kronika, z obawy przed represjami okupanta wobec wymienianych w niej osób, została zniszczona (spalona). Projekt jej odtworzenia powstał w 1956 r., podczas obchodów jubileuszu 25-lecia wspólnoty. Czytaliśmy wówczas wyjątki z kronik Sióstr Karmelitanek dotyczące powstania Trzeciego Zakonu w Łodzi oraz wspomnienia pierwszych tercjarek. Z relacji żyjących sióstr, szczególnie 6 założycielek wspólnoty, oraz na podstawie zapisków kronikarskich Sióstr Karmelitanek odtworzyłam wydarzenia z 25 lat, a po zweryfikowaniu wpisałam do księgi, którą przez następne 35 lat prowadziłam.
Odtwarzanie kroniki było niezwykle interesujące – w ten sposób lepiej poznałam wspólnotę i charyzmat Zakonu. Mam wiele fotografii, notatki, napisałam też wspomnienia o niektórych siostrach, m.in. s. Wandzie Majewskiej – pierwszej przełożonej łódzkiej wspólnoty, która w Ravensbruck organizowała życie duchowe współwięźniarek i zmarła z wycieńczenia już po wyzwoleniu obozu.
Założyłam i od początku prowadzę kronikę również w toruńskiej wspólnocie. Jest to forma dokumentowania jej życia, utrwalania informacji, wprowadza ład i porządek, czyli wartości ogólnie dziś niedoceniane w społeczeństwie – a przecież sprzyjające życiu wewnętrznemu.
Należy Siostra do wspólnoty OCDS w Toruniu. Kiedy i jak nastąpiła ta zmiana?
W połowie lat 80. dołączyło do wspólnoty łódzkiej pięć osób z Torunia oraz jedna z Włocławka. Po kilku latach formacji, w 1995 r. dały one zaczątek nowym wspólnotom naszej prowincji: we Włocławku oraz w Toruniu. Po 40 latach przynależności do wspólnoty Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych w Łodzi przeszłam do nowych wspólnot, które powstały tu z nas – grupki świeckich karmelitanek z naszego rejonu.
Przez 30 lat z wielką odpowiedzialnością pełniła Siostra w Świeckim Karmelu funkcję mistrzyni formacji. Co było dla Siostry najtrudniejsze w tej posłudze, a co sprawiało radość?
Zostałam formatorką po 25 latach przynależności do świeckiego Karmelu i pełniłam tę funkcję przez 15 lat w Łodzi i 15 w Toruniu, przez jakiś czas także we Włocławku i Bydgoszczy, gdyż okresowo nie było innej możliwości. Przez te wszystkie lata formowałam 116 osób. Sens, cel i przebieg formacji w szkole Karmelu określają Konstytucje OCDS i Statut Świeckiego Karmelu. W pracy formacyjnej ważna jest umiejętność indywidualnego podejścia do kandydatów, bo przychodzą do wspólnoty osoby o różnym doświadczeniu duchowym i życiowym, o odmiennych oczekiwaniach. Zadaniem formatora jest pomóc poznać Karmel i umocnić w powołaniu do życia jego charyzmatem. Trudno bywa, jeśli stykamy się z brakiem otwartości; trudny może być bagaż dotychczasowych doświadczeń, brak entuzjazmu, brak ducha ofiary, małoduszność. W pracy formacyjnej wielką moją radością były i są osoby prawdziwie kochające Karmel.
Świecki Zakon Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel i św. Teresy od Jezusa jest stowarzyszeniem wiernych stanowiącym integralną część Zakonu Karmelitów Bosych. Jakie są wspomnienia Siostry z tym związane?
Pierwsze moje rekolekcje w Czernej w 1952 r. prowadził o. Otto Filek, starszy nieco ode mnie, autor wielu publikacji karmelitańskich, m.in. o o. Anzelmie od św. Andrzeja Corsini. Na rekolekcje do Łodzi przyjeżdżał też o. Bernard Smyrak z Zawoi, autor przekładu z hiszpańskiego Dzieł św. Jana od Krzyża.
Pamiętam też kandydata na ołtarze – Sługę Bożego o. Anzelma Gądka, założyciela Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus. Z wdzięcznością wspominam wielu oddanych Świeckiemu Zakonowi Ojców Karmelitów, których przez ponad pół wieku Pan postawił na mojej drodze w Karmelu, a nie sposób jest tutaj wszystkich wymienić imiennie, oraz Siostry Karmelitanki Bose z Łodzi, od których doznałam wiele dobroci i przyjaźni.
Utrzymywała Siostra kontakt korespondencyjny z s. Immakulatą Adamską?
Poza gigantyczną pracą naukową i translatorską s. Immakulata utrzymywała kontakty z wieloma osobami. Do mnie napisała pierwszy raz w odpowiedzi na list, w którym dziękowałam za monografię św. Teresy z Avila jej autorstwa. Napisała wiele książek i artykułów z duchowości karmelitańskiej i o wielkich świętych Karmelu. Głównie zasłynęła jako tłumaczka dzieł św. Teresy Benedykty od Krzyża, Edyty Stein – przybliżyła jej postać Polakom. Niekiedy pomagałam rozprowadzić książki, które napisała – niełatwe przecież, przeznaczone dla wąskiego kręgu odbiorców. Czasem s. Immakulata dzieliła się swoimi przeżyciami, np. z Placu św. Piotra w Rzymie podczas kanonizacji Edyty Stein. Poświęciła swoje życie i pracę twórczą św. Teresie Benedykcie od Krzyża. Można powiedzieć, że obcując z pismami Edyty Stein, przyjaźniła się ze Świętą duchowo.
Pan Bóg obdarował Siostrę jeszcze jednym (bardzo praktycznym) talentem, do… igły. Czy umiejętność szycia również wykorzystuje Siostra dla Karmelu?
Rzeczywiście, w dzieciństwie szyłam ręcznie laleczki, a w czasie 40 lat pracy w przedszkolu szyłam stroje dla dzieci. Nie potrzebowałam szyć zarobkowo, ale bardzo lubiłam to zajęcie. Kiedyś według wskazówek siostry zakonnej zrobiłam pierwszy habit, a potem już często szyłam habity, czepki, welony, a przede wszystkim małe i duże szkaplerze.
Minęło ponad pół wieku od wstąpienia Siostry do świeckiego Karmelu w mrocznych czasach stalinowskich. A teraz, Siostro, jakie są czasy?
Na swój sposób również niełatwe. Każda epoka ma swoje trudności, czego dowodzi historia i nasze doświadczenie. Ale w każdych czasach można i trzeba żyć według Ewangelii. Zawsze, niezależnie od okoliczności, trzeba być świadkiem Boga. Dla chrześcijanina nie ma i nie może być ucieczki z tego świata. Świecki Karmel również musi znaleźć miejsce we współczesnej rzeczywistości, ze wszystkimi jej trudnościami i problemami.
Zatem jak żyć Karmelem w dzisiejszym świecie?
Po prostu żyć w swoim środowisku rodzinnym, zawodowym, w parafii, wspólnocie, i być dobrym chrześcijaninem. Karmel to wspomaga – daje potrzebne siły i łaski.
A więc wstąpienie na drogę Świeckiego Karmelu, życie „w zakonie”, nie wyklucza bycia człowiekiem swoich czasów, nowoczesnym?
Oczywiście, że nie wyklucza; przeciwnie – bycie chrześcijaninem, życie prawdziwie według Ewangelii – to właśnie oznacza bycie człowiekiem na miarę czasów. Jak już wspomniałam, każdy czas ma swoje trudności i zawsze potrzebne jest świadectwo życia wiarą.
Życie większości ludzi naznaczone jest dziś nadmiarem obowiązków i pośpiechem – jak w takich okolicznościach znaleźć czas na poufną rozmowę z Bogiem?
To rzeczywiście jest sztuka – oderwać się od codzienności. Na modlitwę trzeba wykorzystać wolne chwile, nie wolno marnować czasu. Wszystkie codzienne sprawy trzeba poświęcić Bogu, wykonywać kolejne zajęcia, pamiętając o Bożej obecności.
Jakie trudności są najczęstszą przeszkodą w modlitwie i jak je przezwyciężać?
Do trudności należy z pewnością nadmierna aktywność, której ulegamy, nadmiar prac, których się podejmujemy; łatwiej wtedy ulec rozproszeniom. Problemem jest też brak wytrwałości w pokonywaniu przeszkód wewnętrznych i zewnętrznych. Pomaga dobra intencja, ofiarowanie Bogu rano każdego rozpoczynającego się dnia. Modlitwa jest najważniejszą czynnością, do jakiej jest uzdolniona dusza ludzka – modlitwa indywidualna jest bardzo ważna w życiu wewnętrznym.
Czy ma Siostra swój wzór karmelity świeckiego?
Tak, mam doskonały wzór, którym jest śp. s. Jadwiga Sawicka – wieloletnia przełożona OCDS w Łodzi, moja mistrzyni nowicjatu a następnie przełożona. Miałam szczęście korzystać z jej duchowego przewodnictwa przez 33 lata przewodniczenia przez nią łódzkiej wspólnocie, a przede wszystkim bezpośrednio po moim wstąpieniu do III Zakonu.
Co chciałaby Siostra na zakończenie powiedzieć Siostrom i Braciom w Karmelu?
Świecki Zakon Karmelitów Bosych jest w Kościele moim najdroższym miejscem, domem pełnym Miłości Pana, w którym On pozwala mi przebywać. Po upływie ponad pół wieku w Karmelu widzę ogrom łask, które zostały mi w moim długim życiu udzielone. Dlatego mogę tylko pokornie poprosić o wspólnotę w dziękczynieniu słowami Liturgii Godzin: „Ojcu, Synowi i Duchowi – niech będzie chwała i podzięka”. Proszę Siostry i Braci, żeby autentycznie kochali Kościół i Karmel – nasz Zakon, nie szczędząc siebie, swoich sił i dóbr duchowych, intelektu, swoich talentów, także dóbr materialnych. Chciałabym również sama, kiedy będę odchodzić z tego świata, móc powiedzieć za św. Matką Teresą: „Jestem córką Kościoła, umieram córką Kościoła”.
Rozmawiała: Barbara OCDS
Wywiad ukazał się w Karmel Info 108