Spotkanie Rad Prowincjalnych obu polskich prowincji

29 stycznia 2019
| Prowincja |
Przetłumacz stronę:

O tym, że mamy liczną rodzinę świeckich karmelitów na południu Polski wiedzieliśmy od zawsze, ale wiedzieliśmy też, że niestety, nie są nam zbyt bliscy. Aby to zmienić, nawiązać bliskie (w końcu to rodzina:), a może i serdeczne więzi, by poszukać możliwości wzajemnej wymiany doświadczeń oraz możliwości współpracy, na zaproszenie rady prowincjalnej warszawskiej OCDS, do Sopotu przyjechali przedstawiciele prowincji krakowskiej OCDS: 

  • Brygida Bogacka – przewodnicząca rady prowincjalnej,  
  • Urszula Duży, 
  • Elżbieta Kryńska, 
  • Krystyna Knap i 
  • Marzena Wach-Golda oraz  
  • delegat krakowskiej prowincji ds. OCDS o. Krzysztof Górski OCD.

Radę prowincjalną warszawskiej prowincji OCDS reprezentowali: 

  • Monika Olszewska – przewodnicząca, 
  • Anna Sadurska, 
  • Mariusz Filipowski i 
  • Małgorzata Brejniak oraz 
  • o. Robert Marciniak OCD, delegat ds. OCDS warszawskiej prowincji.
Spotkanie rad prowincjalnych polskich prowincji
Spotkanie rad prowincjalnych polskich prowincji

Tak oto w święto nawrócenia św. Pawła, 25 stycznia 2019 r. w jak zawsze gościnnym domu o. karmelitów bosych w Sopocie, rozpoczęło się historyczne, pierwsze roboczo-integracyjne spotkanie rad prowincjalnych OCDS. 
Zainaugurowała je Msza święta, sprawowana przez o. Roberta Marciniaka OCD, który w homilii zwrócił uwagę na fakt, że św. Paweł nie potrzebował nawrócenia z ateizmu czy pogaństwa. On był bardzo pobożnym i gorliwym faryzeuszem, który wiele robił dla Boga, wiele ale według swego pomysłu i woli. Potrzebował nawrócenia do realizowania woli Bożej w swoim życiu. Jak podkreślił, i my także takiego właśnie nawrócenia, nawrócenia do życia według Bożego  pomysłu i Bożej woli potrzebujemy. 

Aby zbyt prędko ten pierwszy dzień spotkania, a właściwie piątkowy wieczór się nie zakończył,   postanowiliśmy nie ulec zniechęceniu i spełnić jedno z marzeń gości z południa: wieczorny spacer brzegiem morza. Wychodząc, nawet nie spodziewaliśmy się, że dotrzemy aż do słynnego sopockiego mola. Mimo, że było mroźno, śnieżnie i wietrznie, uśmiech radości z naszych twarzy nie schodził. 

Dzień drugi

Następnego dnia, w sobotę, aby zrekompensować gościom wielogodzinną podróż na północ kraju, zorganizowaliśmy spacer po godnych obejrzenia miejscach w Gdańsku. Roli profesjonalnego przewodnika po Gdańsku podjęła się Wioletta ze wspólnoty sopockiej OCDS. Pierwsze kroki kolejnego styczniowego dnia – znowu i mroźnego i wietrznego – skierowaliśmy na plac Trzech Krzyży przy byłej stoczni gdańskiej. Tam Wioletta przypomniała nam smutne dla naszej ojczyzny wydarzenia, które te trzy krzyże symbolizują. Następnie udaliśmy się do kościoła pw. św. Brygidy, bo w nim właśnie budowany jest – z inicjatywy śp. ks. Henryka Jankowskiego – piękny, bursztynowy ołtarz. Do tej pory na jego budowę zużyto ponad 600 kg bursztynu, a także pokaźne ilości złota i srebra.

Spacerowanie przy temperaturze minus 6 stopni Celsjusza sprawiło, że postanowiliśmy nieco się ogrzać. Nasz wybór padł na znaną w Gdańsku herbaciarnię „Pikawa”, w której nasze zziębnięte ciała rozgrzewały herbatki o wdzięcznych nazwach: Misiowa, Tygrysowa, Krzysiowa, Kłapouchego czy Prosiaczka. Słodki kawałek ciasta też poprawiał nam humory. Aby zrealizować plan do końca, opuściliśmy ciepły lokal i udaliśmy się do Bazyliki Mariackiej pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, trzeciej pod względem objętości bazyliki na świecie, w całości wykonanej z cegieł z 70 metrową wieżą. Niestety, słynnego wykonanego przez Michała z Augsburga XVI wiecznego ołtarzu (który jest w remoncie) nie mogliśmy zobaczyć, ale nasza przewodniczka Wioletta, ze szczegółami zapoznała nas z symboliką kopii obrazu „Sąd ostateczny” Hansa Memlinga i ze smutną historią zegarmistrza Hansa Duringera, twórcy zegara astronomicznego.

Spacer po gdańskim Starym Mieście zaprowadził nas następnie w okolice słynnego, gdańskiego Żurawia, a potem spacerując traktem królewskim i robiąc pamiątkowe zdjęcie przy pomniku Neptuna – zakończyliśmy tę część dnia.

Sesja popołudniowa

Sesja popołudniowa 🙂 spotkania, przy kawie i herbacie, zawierała w sobie wszystko, co takie spotkanie zawierać powinno: przedstawienie się bliższe, nie tylko z imienia i nazwiska, funkcję, rolę i staż we wspólnocie, a nawet własną drogę do Karmelu.

W dalszej części obrad Brygida Bogacka przedstawiła nam pokrótce blaski i trudności, związane z logistycznym koordynowaniem ponad 40 wspólnotami OCDS w Polsce południowej, nie licząc kilku poza granicami kraju. Specyfiką rady prowincjalnej na południu jest to, że radni  mają pod opieką, każdy około 8 wspólnot. Z kolei Monika, przewodnicząca rady prowincji warszawskiej, przedstawiając  wspólnoty w swojej prowincji podkreśliła, że naszą z kolei troską i problemem jest starzenie się członków wspólnot oraz brak powołań w niektórych. Natomiast wspólnym dla rad obu prowincji zmartwieniem jest niechęć członków do podejmowania trudu pełnienia funkcji i posług we wspólnotach.

Dzień trzeci

Niedzielną mszę świętą, sprawował o. Krzysztof Górski OCD, który w homilii przypomniał nam, że właśnie my jesteśmy Teofilami, przyjaciółmi Boga, adresatami Ewangelii. Istnieje takie niebezpieczeństwo – mówił –  że pełniąc funkcję we wspólnotach, łatwo nam postawić się za plecami Jezusa: wiemy, kto potrzebuje przejrzeć, ale nie do końca czujemy się adresatami tych słów. Aby głosić Jezusa potrzebujemy sami poczuć się ślepi, ubodzy, głodni i potrzebujący. W innym wypadku będziemy patrzeć na tych, którzy są obok nas, z perspektywy, której Bóg nie znosi: z perspektywy wyższości. Bo Jezus patrzy na nas od strony słabości.

W ostatni, niedzielny poranek spotkania, po śniadaniu i kawie, kroki swoje skierowaliśmy znowu w stronę morza, tym razem przechodząc przez urokliwe ponad 100-letnie osiedle rybackie, z charakterystycznymi domkami, w których parter malowany jest na biało, a góra zbudowana z czerwonej cegły. Widok morza, tyle że w świetle dnia ponownie sprawił uśmiech radości na zziębniętych twarzach naszych gości, a niektórzy odkryli, że i w styczniu morze ma swój urok. Na brzeg podpłynęły do nas łabędzie (pewnie z nadzieją na małe co nieco), co trochę nas roztkliwiło, ale gdy na horyzoncie pojawili się rozgrzewający się przed kąpielą w morzu śmiałkowie – ścierpła nam skóra na plecach, przeszły dreszcze od stóp do głów, ale podziwu nie było końca. 

Po powrocie do domu, przy kawie i ciastkach, ponownie pochyliliśmy się nad znalezieniem sposobu zacieśnienia dwustronnej, owocnej współpracy:). Wstępnie ustaliliśmy, że spotkania naszych wspólnot będą miały charakter rekreacyjno-pielgrzymkowy (być może jeszcze w tym roku wyjazd do Siwcówki, w przyszłym – do Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu), a spotkania rad będą odbywały się naprzemiennie: tzn. raz gospodarzem spotkania będzie rada prowincjalna z północy, a raz z południa. Niestety, zakończenie tego przemiłego spotkania wyznaczył nam rozkład odjazdu pociągów. 

Nie ma znaczenia iloma wspólnotami nasze rady się opiekują, nieważne jakie trudności stają przed nami, bo dobrze wiedzieć i  pamiętać, że w posługiwaniu członkom naszych wspólnot nie jesteśmy sami, że trudu tego podejmuje się  cyklicznie więcej niż tylko pięć osób w Polsce.

Skip to content